Zużyte w maju 2018
Witajcie,
W tym miesiącu znów uzbierało mi się sporo produktów do makijażu, które wyrzuciłam, bo popsuły się lub po prostu kompletnie się u mnie nie sprawdziły.
1) Essence, matowa pomadka nr2,
Kolor pomadki jest bardzo ładny, przygaszony róż "codzienniak". Sztyft ładnie pachnie, delikatnie, owocowo, ładnie się rozprowadza, ale niestety po całym dniu noszenia moje usta po niej są wyschnięte na wiór. Z tego więc względu postanowiłam się z nią pożegnać, bo mam inne podobne pomadki, które tak nie wysuszają ust.
2) Vipera, Puzzle System, róże do policzków
Zdecydowałam się rozstać z wkładami różów do palety magnetycznej, bo już się dość zbryliły i plamiście nakładały się na policzki. Po lewej odcień lucky był w pięknym jaskrawym, ale chłodnym odcieniu gumy balonowej - przepięknie wyglądał na policzkach zimą - ożywiał cerę. Z kolei po prawej odcień Rococo był wyjątkowym różem z domieszką czerwieni - bardzo wyjątkowy odcień - idealny do podkreślenia opalenizny. Zużycie róży niewielkie, ale używałam ich bardzo dużo. Były po prostu bardzo napigmentowane, więc trzeba było je nakładać bardzo ostrożnie.
3) Bielenda, balsam do ust
Balsam do ust o zapachu i smaku gumy balonowej dla mnie bardziej pachniał i smakował jak sztuczna wisienka... Był to dziwny produkt, bo coś pomiędzy balsamem do ust a błyszczykiem lekko barwiącym. Trwałość marna - po kilku minutach wpijał się w usta i znikał.
4) Konturówki do ust Golden Rose i Essence
Konturówka z Golden Rose nr 322 zaczęła już brzydko pachnieć, więc musiałam ją wyrzucić, ale dość często ją używałam do mocniejszego makijażu oka, aby usta pozostawić bardzo delikatne. Konturówki z serii classic są bardzo trwałe, tanie i mają przyjemną konsystencję - nie zbyt kremowa, ale nie za twarda.
Z kolei konturówki z Essence traktowałam jako pomadki, bo były tak miękkie (w starej wersji ze srebrnymi skuwkami). W nowej wersji niestety konturówki są bardzo twarde. Pożegnałam się z trzema z nich: 12 wish me a rose, 07 cute pink, 06 satin mauve.
5) Lovely Magic pen - green corrector
Miała już jakis czas zielony korektor w pisaku i postanowiłam już go wyrzucić - korektor nie robił nic. Nałożony pod podkład po prostu znikał i nie spełniał swojego zadania, tj. nie niwelowałam zaczerwienień. Zdecydowanie gorsza wersja, bo ta rozświetlająca pod oczy jest bardzo dobra.
6) Gąbki do makijażu
Najwyższy czas było na pożegnanie się z gąbkami do makijażu z H&M, które używałam caluśki rok... Z kolei nieco dłużej służyła mi mini gąbka do korektora z Blend it!, która pobiła na kolana wszystkie inne, które posiadam.
7) Glam Shop, cień do powiek zimna czekolada
Ten cień był już na wykończeniu, jako jedyny z całej kolekcji Glamshadows miał inną konsystencję - był bardzo słaby zbity, a więc mocno się pylił. Spadł mi jednak na ziemię i rozkruszył się, a już nie chciało mi się go odratowywać, bo mam sporo cieni. Odcień przepiękny, chłodnawy brąz transferowy na powiekę w macie, ale chyba nie kupię go ponownie właśnie przez tą formułę.
8) Tołpa szampon z granatem
Szampon ładnie oczyszczał włosy i były one w dobrej kondycji, niestety formuła jest bardzo lejąca, co powoduje, że na raz trzeba zużyć dużo szamponu, więc skończył mi się po dwóch tygodniach użytkowania lub nawet szybciej.
9) Baikal, szampon do włosów
Z kolei ten szampon był bardzo fajny, bo ładnie się pienił, mimo, iż nie miał sls i slees. Znalazłam niestety w składzie sól, więc używałam go raz w tygodniu do dogłębnego oczyszczania. Włosy po nim były przyjemnie oczyszczone i wygładzone. Szampon dodatkowo ładnie pachniał cytrusowo-ziołowo.
10) Herbal Care, żel do higieny intymnej z czystkiem
Ten żel odkryłam w drogerii Wispol. Skład ma genialny, żel jest łagodny, delikatnie oczyszczał i był bezzapachowy. Duża pojemność w niewielkiej cenie plus duża wydajność, to jest właśnie to, czego szukam w płynach do higieny intymnej.
11) Bingo Spa. algi do mycia z zapachem wanilii
Algi do mycia pod prysznic miały konsystencję budyniu waniliowego i tak też pachniały. Był to bardzo przyjemny produkt do mycia ciała w zimie i był bardzo wydajny, bo dobrze się pienił, ale nie przesuszał nadmiernie moje skóry. Jedyny minus to brak dozownika.
12) Organic Shop - mus do ciała z mlekiem i truskawkami
Ten balsam do ciała nie pachniał tak zniewalając jak brzmi, ale balsamy z tej serii są w miarę naturalne i dobrze nawilżające - są też bardzo wydajne za niewielką cenę.
13) Vianek, płyn micelarny do cery suchej i wrażliwej
Śmiało mogę napisać, że jest to jeden z lepszych płynów zmywających makijaż jakiego używałam. Ładnie zmywa makijaż, nawet ten mocny, nie podrażnia i dobrze pielęgnuje cerę. Nie jest to najtańszy produkt, ale zdecydowanie lepszy od swojego całkiem dobrego płynu-brata z Sylveco. Z Vianka jest kilka serii, więc myślę, że jeszcze kiedyś przetestuję z innej serii.
14) Zrób sobie krem, hydrolat oczarowy
Hydrolat ten jest moim stałym elementem w pielęgnacji :)
15) Biosilk, jedwab do końcówek włosów
Długo zużywałam tą małą buteleczkę, bo jest to bardzo wydajny produkt. Zdecydowanie też najlepszy w swojej kategorii - choć następnym razem na pewno już nie wybiorę wersji lżejszej (LITE), tylko klasyczną.
16) Zrób sobie krem,
Jestem chodzącą reklamą tej firmy, ale naprawdę bardzo lubię ich półprodukty kosmetyczne. Tym razem zużyłam potrójny kwas hialuronowy 1,5% (kolejny stały element pielęgnacji), glicerynę roślinną, kwas L-mlekowy i próbkę hydrolatu miętowego, którego lubię używać głównie latem.
17) Anven, maska winogrona i keratyna
Chciałam najpierw wypróbować maskę do włosów znanej blogerki włosowej i była naprawdę fajna, choć zapach nie do końća mi się podobał. Wydaje mi się, że teraz moje włosy zrobiły się bardziej wysokoporowate, stąd pewnie nie do końca dobrałam sobie maskę do rodzaju moich włosów.
18) Uriage, woda termalna
Jest to kolejny stały element w mojej pielęgnacji - kolejna zużyta butelka :)
19) Burt's Bees pomadka ochronna z miodem
Z przykrością stwierdzam, że skończyły mi się zapasy mojej ulubionej pomadki. Nie ma tego złego - mam okazję wypróbować teraz nowości na rynku, a ostanio sporo się ich pojawiło.
20) Nivea, Med Repair
Wykończyłam też mojego codzienniaka pod makijaż ust z Nivea - dzięki niej nie straszne mi są matowe pomadki nakładane na co dzień.
21) Artdeco, Fixing powder
Zużyłam już drugie opakowanie pudru w malutkiej solniczce, w której jest jednak 10 g produktu, więc nie tak mało. Puder jest bardzo drobno zmielony i dobrze utrwala makijaż, w lecie jednak muszę się przerzucić na puder ryżowy, choć ten nadaje się też do poprawek i ma tak sprytnie przemyślane opakowanie, że zmieści w prawie każdej torebce ;)
22) A'pieu,, maseczka ananasowa w płachcie
Maska zakupiona w Rossmanie - taka zachciewajka, bo według mnie wszystkie te maski w płachcie to tylko nawilżają, bo oczyszczanie, czyli to co najbardziej lubię z pielęgnacji specjalnej dają najbardziej maski na bazie glinek.
23) Lomi Lomi, miłorząb japoński
Kolejna maska w płachcie - z tej serii już wypróbowałam wszystkie rodzaje, ta była taka jak poprzednie, nie zauważyłam nic więcej oprócz porządnego nawilżenia.
24) Oriflame, balsam do twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego
Był to przyzwoity lekki krem-emulsja do twarzy, w prawdzie ma parabeny w składzie, ale gdzieś na końcu. Krem nie zapycha, łagodzi zmiany zapalne na twarzy, ot przyjemny prosty krem.
To wszystko!
Komentarze
Prześlij komentarz