Zużyte we wrześniu 2019
Witajcie,
Dzisiaj zapraszam na kolejną porcję zużytych kosmetyków.
Pielęgnacja
1) Alterra mydło różane - bardzo przyjemne, klasyczne mydło. Niska cena, dobra jakość.
2) Woda lawendowa - dobra woda kwiatowa, wprawdzie z małymi dodatkami, ale w granicach normy. Dla mnie świetna woda jako baza do toników. Mgiełka była bardzo delikatna, wiec idealnie nadawała się wieczorem jako odprężenie przed snem.
3) KTC woda różana - już nawet nie wiem, które to zużyte opakowanie. Jest to genialna woda z olejkiem różanym - na mnie działa bardzo dobrze i dodatkowo jest tania.
4) Bielenda Smoothie mask - prebiotyczna maseczka normalizująca z prebiotykiem, awokado i kiwi.
Ta maseczka jest świetna! Ma konsystencję jogurtu - zapach bardzo świeży, działanie na skórę, chłodzące, odświeżające, nawilżające i oczyszczające jednocześnie. Po tej maseczce skóra jest jędrna, odświeżona i gładziutka. Naprawdę się tego nie spodziewałam. Pozytywne zaskoczenie.
5) Pharmaceris matująca emulsja do twarzy - jest to najgorszy produkt, jaki do tej pory używałam z tej firmy, bo wszystko, co używałam kremy z innej serii, szampony - były genialne. Ten produkt był dla mnie bublem. Po pierwsze, konsystencja nie przypominała przyjemnej i lekkiej emulsji, ale lepki, gęsty krem, który był niby przeźroczysty, ale zdecydowanie w stylu wazeliny, Po drugie, po kremie straszliwie przetłuszczała mi się cera, a po trzecie wreszcie, co dyskwalifikuje ten krem - sypało mnie po nim okrutnie.
6) Balea pomadka ochronna do ust z kalendarza adwentowego - nie dość, że pomadka była w prześlicznym opakowaniu to działanie pomadki było naprawdę na wysokim poziomie. Zapach pomadki dla mnie klasyczny dla pomadek z Bebe - waniliowe, dość klasyczne. Pomadka świetna, chętnie kupiłabym ponownie, gdybym miała ku temu okazję.
7) Amla olejek - używałam na skórę głowy i włosy, a także na twarz i jakoś nie byłam zachwycona tym produktem. Nie był wprawdzie drogi, ale nie działał na mnie.
8) Efektima, hydrożelowe płatki pod oczy - nie wiem czy to sugestia, ale po tych płatach przez chwilę cienie pod oczami są nieco mniejsze. Lubię te płatki, bo pachą delikatnie różą i są przyjemnie żelowe.
9) Beauty Visage - maseczka do twarzy - bardzo mocna tkanina silnie nasączona gęstym żelem - świetnie nawilżała
10) Oriflame - żel ogórkowy - do tego żelu wracam za każdym razem jak powraca do katalogu. Uwielbiam za lekką konsystencję, to że się nie klei, nie zapycha i nie przetłuszcza jeszcze bardziej moje skóry. Produkt idealny latem.
11) Planeta Organica Sekrety Arktyki - maseczka z tortem i glinką - bardzo dobra maseczka, przypomina mi te w saszetkach od Babci Agafii. Maseczka dobrze oczyszczała skórę, ale była delikatna, nie przesuszała jej.
12) Alaclarin szampon - bardzo dobry profesjonalny szampon do skóry głowy z łuszczycą. Mogę gorąco polecić ten szampon dla osób, które mają duże problemu z łuszczącą się skórą głowy - łagodzi stany zapalne, nie wysusza skóry głowy, ale dobrze ją oczyszcza i koi. Geniusz w tej kategorii :)
13) Scandia Cosmetics szampon z dziegciem brzozowym i węglem - ten szampon też był bardzo dobry, raczej do mocniejszego oczyszczania, mimo, iż w składzie ma tylko delikatne środki myjące. Nie czuć było bardzo tego dziegciu, więc spodziewam się, że w składzie nie było go bardzo dużo - to na plus.
14) L'Occitane szampon 5 olejków - tą małą próbkę zużyła na 2 razy na moje półdługie włosy. Szampon jest bardzo przyjemnie ziołowy, dobrze oczyszcza włosy, ale jest delikatny. Włosy po szamponie ładnie się układają i o dziwo przedłużają świeżość włosów o jeden dzień, więc naprawdę fajnie. W przypadku tej firmy cena idzie w parze z jakością.
15) Balea odżywka do włosów - przecięta odżywka do włosów, była całkiem ok.
16) L'biotica Bivax maska do włosów bambus i olej avocado - wspaniała maseczka do włosów, zostawiała je lejące, pięknie się rozczesywały. Ogólnie maska ma dziwną, glutowatą, gęsta konsystencję, trzeba ją dobrze rozprowadzić na włosach i chwilę zostawić, ale zapach i działanie są kapitalne.
17) Rexona bez aluminium - ten dezodorant bez aluminium pojawił się na chwilę w Rossmannie, teraz go niestety nie widzę, a szkoda, bo produkt był świetny.
18) Yves Rocher żel do zmęczonych nóg - jakkolwiek lubię produkty tej marki, tak tego nie bardzo rozumiem, bo 50ml to dość mało na chłodzący żel do nóg. Wprawdzie zauważalne było intensywne działanie chłodzące na nogach, ale za tą cenę w aptece można kupić dużo większe opakowanie. Na niekorzyść temu żelowi działa też to, że dość mocno się kleił.
19) Yope, balsam do ciała wanilia i cynamon - ten zapach jest wprost idealny na zimę, wcale nie jest mdły, ale otulający, lekko orientalny, genialny. Sam balsam bardzo dobrze nawilża, jest dość lekki, wydajny, z pompką, która zdecydowanie ułatwia używania. Bardzo dobry produkt, do którego z chęcią wrócę.
20) L'Occitane - krem do stóp z 15% masłem shea - jak dla mnie krem dobry, ale niekonieczny - można kupić 100% masła shea, lub wymieszać masło shea z kremem i uzyskamy podobne działanie. Niemniej jest to naprawdę dobrej jakości krem do stóp.
21) Organic Shop, Cukrowy peeling do stóp o zapachu lotosu - peelingu używałam także do ciała i był dość przyjemny, jak dla mnie miał konsystencję, wygląd i zapach żelkowatej gumy balonowej, jeśli to ma sens :D
22) Yves Rocher - krem do rąk ze świątecznej edycji - czerwone jabłuszko
Ten krem był świetny - działanie nawilżające, ale dobrze się wchłaniał, a zapach....ooooo, coś wspaniałego. Ten zapach nie był taki sztuczny, jak jabłkowe kosmetyki potrafią być, ale pachniał jakby jabłkiem ze zmielonymi pestkami z odrobinką cukru. Mam nadzieję, że Yves Rocher powtórzy kiedyś ten zapach - dla mnie bardzo unikalny i bardzo ciekawy.
23) L'Occitne krem pod prysznic z 5% masłem shea - z tej serii zdecydowanie wolę kremy niż produkty myjące, aczkolwiek ten krem do mycia był bardzo przyjemny, pozostawiał uczucie nawilżonej skóry.
24) Rituals, Rituals of Holi - brzoskwinia i biała lilia - pianka strzelająca do ciała
Był to bardzo ciekawy produkt. Po pierwsze konsystencja: niby pianka, ale raczej żel, który w kontakcie ze skórą strzelał jak cukierki strzelające i chłodził przy tym przyjemnie. Po drugie, skoro pianka to myślałam, że będzie to lekka konsystencja - nic bardziej mylnego. Produkt był bardzo bogaty, ale się przy tym nie kleił; dobrze nawilżał, ale niekoniecznie było to przyjemne w upalne dni, przynajmniej dla mnie. Po trzecie, zniewalający, bardzo intensywny zapach - przyjemny, ale dość otulający. Podsumowując, piankę bardzo lubiłam, używałam raczej w chłodniejsze dni wiosny i lata, zdecydowanie wieczorowy ze względu na zapach, ale bardzo uprzyjemniał wieczorne domowe SPA. Chętnie wrócę do jakiegoś produktu z tej linii zapachowej.
Makijaż
1) Wet n wild lakier do paznokci w odcieniu Red red
Bardzo ładna, klasyczna malinowa czerwień, sam lakier dobrej jakości, utrzymywał się dość długo. Jedynym minusem było opakowanie - czarna zakrętka wiecznie się oddzielała od pędzelka, który miał zbyt długie włosie, co powodowało, że ciężko było mi nim pomalować moje dość małe paznokcie (szczególnie te u stóp).
2) Golden Rose lakier do paznokci nr 244
Tej serii już chyba Golden Rose nie ma w sprzedaży, a szkoda, bo lubiłam te lakiery i ten kształt buteleczek. Ten odcień także należał do jednego z moich ulubionych.
3) Zoeva, kredka do oczu w odcieniu Regency
Niestety musiałam już wyrzucić tą kredkę, mimo, że nie zużyłam jej do końca, bo już zbyt długo ją miałam i zaczęła wysychać. Kolor był bardzo ładny - ciepły fiolet z delikatnym połyskiem. Konsystencja tych kredek jest wprost świetna, dodatkowo zastygają i są nie do ruszenia, aż do zmycia. Zdecydowanie są to kredki warte zakupu.
4) Wyrzucam już także dwie czerwone pomadki z Golden Rose w kredce, które uwielbiam, ale niestety rzadko używam czerwieni na ustach, a te już kilka ładnych lat u siebie już mam. Ta seria pomadek z Golden Rose należy do moich ulubionych.
U góry nr 06, u dołu nr 09 |
5) Golden Rose matowa pomadka nr 02
Tą pomadkę też już muszę wyrzuć (resztę zresztą), bo niestety już zaczęła się psuć. Dla mnie ta pomadka to numer jeden (powinna mieć taki numerek :D) na co dzień. Kolor 02 jest dla mnie idealnym różem, nieco ciemniejszym niż mój kolor ust. Po prostu klasyk.
6) NYX Butter Gloss w odcieniu Angel Food Cake
Ten błyszczyk też już mi się popsuł - one wszystkie po 18 miesiącach od otwarcia psują się (tak jak wskazane na opakowaniu) i choć lekko przeciągam tą datę od otwarcia, to jednak błyszczyki szybko się psują. Ten był w świetnym, codziennym kolorze, neutralnego różu. Zapach i konsystencja tych błyszczyków jest najlepsza jaką do tej pory spotkałam: są gęste, bardzo napigmentowane, nie kleją się, pachną delikatnie ciasteczkami waniliowymi.
7) Donegal gąbeczka do makijażu - przyzwoita gąbka, choć dość silikonowa to dość miękka. Była ok.
8) Lirene baza matująca - przyjemna baza pod makijaż, zdecydowanie nie obciąża, bo ma żelową konsystencję, wchłania się szybko, ale raczej matuje niż zakrywa pory.
9) Wibo kredka do brwi - dla mnie taka sobie, kolor dla mnie zbyt zielonkawy, oliwkowy odcień brązu. Sama kredka jest zbyt miękka i gruba, więc nie można nią precyzyjnie malować.
To wszystko w tym miesiącu!
polecam kosmetyki Pat&Rub. Są fajne, eco i cena jest spoko. Ostatnio kupiłam krem pod oczy. Stosuję rano i wieczorem, i po moich strasznych sińcach ani śladu! Nawet moje zmarszczki się delikatnie spłyciły.Bardzo na plus!
OdpowiedzUsuńSuper, muszę wypróbować :)
Usuń