Zużyte w październiku 2019

Witajcie,

Zapraszam na przegląd kosmetyków, które skończyły mi się w październiku. Nie ma tego, aż tyle, co zawsze, ale niektóre pojemności były spore :)

Pielęgnacja
1) Make me bio - woda różana. Jest to jedna z moich ulubionych wód różanych, ta dodatkowo jest z bardzo przyjemnym atomizerem. Mój produkt nr, szczególnie latem. Zresztą jest to moje kolejne zużyte opakowanie.
2) Nacomi - glinka ghassoul - bardzo dobra glinka do maseczek - do tego celu ją głównie używałam. Pod koniec już mnie męczyła, bo jednak trzeba ją rozrabiać, myć za każdym razem pojemnik i dość ciężko schodzi z twarzy. Jakościowo bardzo dobra, ale chyba już odzwyczaiłam się od tej formy maseczek.
3) Auchan, pomadka ochrona spf 25
Jest to najlepsza pomadka z dość wysokim filtrem, który nie bieli, faktycznie chroni przed słońcem i w dodatku całkiem nieźle nawilża usta.
4) Biocosmetics żel hialuronowy - bardzo dobry produkt w eleganckim opakowaniu.
5) Koreańska maseczka z mangostanem - maseczkę w płachcie dostałam i chwilę u mnie leżała, ale doczekała się :) Bardzo fajny zapach, świetne, odczuwalne nawilżenie i napięcie skóry.
6) Pharmaceris krem z 10% kwasem migdałowm
Ten koszmarek zrobił mi masakrę na twarzy. Za każdym razem po jego użyciu rano miałam okropny wysyp. Skóra zrobiła się w niektórych miejscach wrażliwa i miałam pęcherzyki pod nosem wypełnione bezbarwnym płynem, którego długo nie mogłam się pozbyć.... Nie, duże nie dla tego kremu. Już sama konsystencja dla mnie była dziwna - niby lekki krem, ale jakby rozwodnionej wazeliny. Skóra po nim się lepiła, a krem nie chciał się wchłaniać. Już dawno nie miałam takiego bubla - z tej firmy zresztą to pierwszy produkt, który się u mnie nie sprawdził.
7) Fa arbuzowy żel pod prysznic - świetny żel, szczególnie latem. Konsystencja żelowa, dość rzadka, samo opakowanie bardzo letnie. Zapach - cudny arbuzowy, ale nie za słodki. Generalnie polecam. Może nie miał jakiejś ekstra wydajności, ale był bardzo tani.
8) Oillan żel do higieny intymnej - też żel kupiłam w promocji i był to bardzo dobry zakup. Żel był bardzo wydajny, o dużej pojemności, bardzo łagodny. Warty wypróbowania nawet w cenie regularnej.
9) Schmidt's naturalny dezodorant z różą i wanilią. Przede wszystkim zapach: bardzo mdły i duszący - dla mnie mało przyjemny, a naprawdę lubię zapach róży. Po drugie, co kompletnie dyskwalifikuje ten dezodorant, mimo, dobrego działania - niszczy ubrania. Nie mam tu na myśli delikatnych przebarwień. Po jednym użyciu na białym staniku zostały beżowo-brązowe plamy, które się nie sprały! To ja nie wiem, co ten dezodorant robi z pachami. Niestety wyrzuciłam prawie cały dezodorant, co mi się prawie nigdy nie zdarza, bo obawiałam się o swe ubrania.
10) L' Biotica Biovax peeling do skóry głowy - nie polubiłam się z tym produktem. Peelingi do skóry głowy nie są chyba dla mnie. Może i ten produkt ładnie oczyszcza skórę głowy, ale po jego użyciu włosy wypadały mi na potęgę.
11) Eveline krem do stóp z 30% mocznikiem
Ten krem, przez producenta nazwany "złuszczającymi skarpetkami" był fantastyczny. Bardzo gęsty, glicerynowy, zapach typowo kremowy. Krem pięknie nawilżał skórę i ją super wygładzał. Krem kupiłam z polecenia koleżanki bardzo chętnie do niego wrócę.
12) Frudia krem do rąk mango - ten koreański kremik do rąk był przyzwoity, na pewno bardzo intensywnie pachniał świeżym mango. Jednak uważam, że za 15zł można kupić dużo lepsze kremy bez parafiny w większej pojemności.

Makijaż
1) Dermacol caviar long stay fluid do twarzy z korektorem  w odcieniu 02 fair
Podkład był całkiem przyjemny, miał ciekawą konsystencję - dość żelową. Odcień był bardzo ładny, oliwkowy, krycie zaś średnie. Wykończenie było raczej dosyć błyszczące i ja musiałam go mocniej utrwalać. Dodatkowy plus za korektor w wieczku, który całkiem dobrze krył.
2) Estee Lauder Duoble Wear 1w1
W końcu zużyłam kultowy podkład do twarzy, zwany także tynkiem :) Jak dla mnie był to tynk, ale jeśli nałożyłam cienką warstwą dość wilgotną gąbeczką, to dawało dość ładny efekt, który jakby się uprzeć nadawał się na co dzień. Podkład u mnie spisywał się całkiem dobrze, nie sypało mnie po nim, ani nie przesuszał. Jedyny minus o brak pompki.
3) Sephora podkład kryjący w odcieniu 20 cream
Ten podkład wyrzuciłam prawie cały, bo według mnie to istny koszmar i nie miałabym nawet sumienia komuś dalej go przekazać. Przede wszystkim konsystencja jest jak pasta - bardzo gęsta i sucha. Jak lubię matowe wykończenie tak to wygląda po prostu nieestetycznie, niezależnie czym nałożę. Dodatkowo podkład ten po kilku godzinach waży się na twarzy, nieważne na jaki krem nałożę, jakie pudru użyję i jaką ilość nałożę. Podsumowując, dałam temu podkładowi wiele szans i testowałam w różnych konfiguracjach - niestety za każdym razem ten sam koszmarny efekt. Nie polecam.
4) Miyo, matujący puder - ten puder był bardzo dobry. Nie bielił, ładnie matowił, niewiele kosztował. Warty wypróbowania.
5) Blend it, gąbeczka do makijażu. Jak bardzo lubię te gąbeczki za miękkość i to jak pięknie rozprowadza podkład na twarzy, tak uważam, że są bardzo nietrwałe, bo po około 2 miesiącach użytkowania po prostu pękają...
6) Ta gąbeczka, nie pamiętam już z jakiej marki, była bardzo przyjemna, mięciutka, ale tak jak ta z bend it, dość szybko popękała.
7) Makeup Revolution Summer od Love trójkolorowy rozświetlacz
Ten rozświetlacz był u mnie w kosmetyczce już naprawdę bardzo długo i naprawdę bardzo dużo go zużyłam. Szczególnie lubiłam go używać latem, że względu na dość ciemne kolory.
8) Freedom Makeup - z tymi szminkami już też się pożegnałam, bo zbyt długo gościły w mojej kosmetyczce, ale dość dużo ich używałam. Kupiłam je kiedyś jeszcze w Pepco i uważam, że za 5zł to przyzwoite pomadki.
9) Z kolei tą pomadką matową z Hean żegnam się dość szybko, bo u mnie kompletnie się nie sprawdziła. Kolor ma przepiękny - codzienny, neutralny róż. Niestety ta pomadka nie dość, że wysusza moje usta to bardzo krótko trzyma się na moich ustach.

To wszystko, co zużyłam w tym miesiącu!

Komentarze

Popularne posty