Ulubieńcy kosmetyczni 2020 roku

 Witajcie,

Dzisiaj z dumą przedstawiam moje ulubione kosmetyki, które używałam z przyjemnością w 2020 roku. Są to perełki perełek. Znalazły się tu zarówno droższe marki, jednak przeważają ten tanie, o dobrych składach i łatwo dostępne. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do lektury.

 

Makijaż

W kategorii twarz wybrałam 2 fluidy, oba drogeryjne. Moim zdecydowanie ulubionym podkładem w 2020 roku był podkład z Wibo Forever Better Skin, bo jest trwały, ładnie kryje, lekko zastyga, ale nie jest ciężki. Drugi podkład, nieco gorszy (bo mniej utrzymuje mat), ale i tak utrzymuje się podobnie jak ten z Wibo, jest podkład z Bourjois Always Fabulous Skin. Oba podkłady sprawdzają się u mnie świetnie na co dzień, wyglądają naturalnie, ale kryją i przywozicie utrzymują mat. Oba podkłady są w wygodnych szklanych buteleczkach z pompkami.


Moim ulubionym pudrem w tym roku był puder wykończeniowy od Golden Rose - ten niepozorny transparentny puder robi takie wygładzenie i utrwalenie, że nawet najtańszy podkład z drogerii wygląda dzięki niemu po prostu drogo :D

Z produktów do policzków moimi zdecydowanymi ulubieńcami było rozświetlacze, które królowały u mnie na twarzy za każdym razem, gdy robiłam makijaż. Dwie marki rozświetlaczy zdecydowanie skradły moje serce.

Po pierwsze, rozświetlacz z Sensique ukochałam za ten złoty blask bez drobin. Po jego nałożeniu cera była rozświetlona i promienna. Rozświetlacz zdecydowanie rzuca się w oczy, ale nie ma w nim dużych drobin.





Po drugie, dwa rozświetlacze z Ecocery, ja mam dwa odcienie: jasny złoty Maui i ciemniejszy złoty (piękny latem) Malta. Oba rozświetlacze są mięciutkie, pięknie pachną, ale co najważniejsze są oślepiające! Przy tym oczywiście nie mają dużych drobin, a nałożone na skórę sprawiają, że wygląda na mokrą. Coś pięknego!



W kategorii Oczy:

Tusz do rzęs od Clinique - tusz znalazłam w kalendarzu adwentowym jeszcze w 2019, ale używałam go w 2020, bo nareszcie zeszło mi uczulenie z oczu. Ten tusz był wspaniały, bo  nie podrażniał, pięknie rozdzielał rzęsy, wydłużał je, nie rozmazywał się, ani nie kruszył, a przy tym łatwo się zmywał.

Postanowiłam umieścić cienie z Glam Shop w Ulubieńcach 2020 roku, mimo, że cienie kupione w grudniu, ale tak zawładnęły mną, że nie mogłam ich tu nie zawrzeć. Przede wszystkim chciałam tu wyróżnić turbopigmenty oraz cień holograficzny - zdecydowanie najbardziej innowacyjne formuły i wykończenia cieni, przepiękne kolory. Umieściłam tu także piękną paletkę z kalendarza adwentowego oraz paletkę świąteczną Smoky - które zawierają różne wykończenia: maty, perły oraz turbopigmenty w wyjątkowych, ciekawych kolorach.





 Kategoria brwi

W tej kategorii wyróżniłam kredkę do brwi, która jest idealna - Giordani Gold od Oriflame. Tu zgadza mi się wszystko: kolor, konsystencja, trwałość i dodatek grzebyczka.

                                               

                                        

 Po wielu poszukiwaniach odkryłam zaś zamiennik mojego ulubionego żelu do brwi z L'Oreala, mianowicie żel do brwi od Eveline - ja mam w odcieniu ciemnego brązu, wersja bezbarwna jest wiecznie wykupiona, więc nie było mi dane jej przetestować.

 

W kategorii Usta o dziwo wyróżniłam więcej produktów mało trwałych mimo tego, że większość roku chodziłam w maseczkach. To był rok błyszczyków i ogólnie produktów do ust od Fenty i Nyx, te dwie marki wyróżniłam.

Pierwsze miejsce u mnie zajął błyszczyk od Fenty Beauty. Ja wybrałam odcień Fu$$y. W tych błyszczykach jest coś uzależniającego. Zapach słodkawy, ale nie ulepkowaty, błysk intensywny z mini drobinami, ale błyszczyk jest żelowy, świetnie nawilża usta - to mnie do niego przyciągnęło.

Ten rok pod względem makijażu ust należał do Fenty - robi to dobrze. Jak inne produkty od Rihanny mnie nie przekonują, tak te do ust są genialne i w przyzwoitych cenach jak na markę perfumeryjną. Ta jakość jest warta swojej ceny. Udowodnił to kolejny produkt do ust - błyszczykowe szminki. Ja sobie wybrałam ciekawy odcień czerwieni - na ustach daje zaledwie lekki kolor, jakby przygryzionych ust. Szminka jest żelowa, nawilża usta jak balsam, a kolor dość długo się utrzymuje ust, jak na taką formułę. Pomadki pięknie pachną słodko - trochę jak karmelowy popcorn i pięknie wyglądają. Na razie nie zdecydowałam się na inny odcień, ale te pomadki to hit tego roku. Takiej formuły, koloru i zapachu pomadki jeszcze nie miałam. Nie wspominam już nawet o bajeranckim opakowaniu, które wygląda mega futurystycznie...


Na trzecim miejscu umieściłam znaną wszystkim pomadkę z Nyx - soft matte lip cream. Pomadka jest genialna, bo matowa, utrzymuje się długo, ale nie zasycha na wiór, więc jest komfortowa i nadaje się pod maseczkę. Dodatkowo marka słynie z dużego wyboru odcieni, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Uważam, że jest to świetna drogeryjna alternatywa, a marka jest od tego roku dostępna w drogeriach Rossmann.

                                                  

Nie mogę też zapomnieć o tańszej alternatywie błyszczyków - Butter Gloss od NYX - waniliowe błyszczyki w wielu odcieniach to inna formuła niż te od Fenty - te z NYX są mocno napigmentowane, nie mają  w sobie drobin. Błyszczyki te mają delikatne wykończenie, ale dobrze nawilżają i nie kleją się. To klasyczne błyszczyki na każdą okazję o bardzo eleganckim wykończeniu.


Pielęgnacja

W kategorii ciało - żele pod prysznic - wyróżniłam dwie marki: Yves Rocher oraz Luksję. Yves Rocher znana jest z pięknych zapachów, a ja w tym roku odkryłam dwa ulubione zapachy żeli pod prysznic: brzoskwinia i grejpfrut - oba zapachy są świeże i owocowe. Odkryłam także, że marka Imperial Leather, która produkuje moje ulubione brytyjskie żele pod prysznic należy do tego samego koncernu, co Luksja. Nawet opakowania i zapachy żeli pod prysznic mają takie same :) Moje ulubione zapachy (niestety z edycji limitowanej) to marshmallow i rainbow cotton candy. Bardzo lubię też zapach ze stałej oferty : jaśmin i wanilia.



Ulubione balsamy do ciała dla mnie to takie, które szybko się wchłaniają. Ja raczej nie mam przesuszającej się skóry na ciele, a nienawidzę, jak balsam się do mnie klei, a co gorsze zostawia tłustą warstwę. Dwa moje ulubione produkty do nawilżania ciała to leciutki balsam z Yves Rocher o pięknym zapachu kwiatu pomarańczy i migdała - to bardzo lekki balsam, ale nawilża, więc raczej do bardzo suchych skór się nie sprawdzi, a dla mnie jest idealny.

Z kolei dla fanek czegoś treściwego mogę polecić masła do ciała z marki The Body Shop - bardzo gęste, dobrze nawilżają, ale nie tłuszczą skóry, tylko ją przyjemnie otulają. Cudne konsystencje i zapachy - mnie najbardziej się spodobał zapach mleko migdałowe i miód.


W 2020 roku, roku pandemii dużo używałam kremów do rąk, w związku z przesuszeniem wynikającym z ciągłego odkażania rąk.

Z kremów lekkich, idealnych w pracy sprawdziły się u mnie pięknie pachnące kremy od Yves Rocher, szczególnie o zapachu mango i kolendra (mój ulubiony) oraz argan z różą - bardzo egzotyczny, orientalny zapach.

Na noc wolałam stosować coś bardziej treściwego: tutaj sięgałam chętnie po nocny glicerynowy krem od Rituals oraz masełko Shea od L'Occitane w połączeniu z klasycznym kremem Nivea.

                                               

                                                


Moje odkrycie tego roku to zapiętki złuszczające na stopy! Skarpetki złuszczające u mnie nie do końca się sprawdzały, bo złuszczały delikatną skórę moich stóp z pominięciem najbardziej zrogowaciałych, a więc pięt.... Z kolei zapiętki sprawdziły się idealnie, bo złuszczyły dokładnie tam gdzie chciałam :D
Generalnie rzadko skupiam się na kremach do stóp, bo przeważnie używam do nawilżenia stóp kremów do rąk, gęstych kremów lub po prostu balsamu do ciała. Ten kremik jednak mnie urzekł za opakowanie, zapach i lekką konsystencję - ten krem był idealny latem, gdy stopy jednak są wystawiane na światło dzienne. Krem był na tyle lekki, że wchłaniał się bardzo szybko, pięknie pachniał i naprawdę nawilżał.
Rok 2020 był też moim wielkim testem dla dezodorantów bez soli aluminium w składzie. Znalazłam świetny dezodorant o pięknym zapachu, całkiem przyzwoitym działaniu i w świetnej cenie - Isana Peach Blossom.

We włosowej kategorii umieściłam trzy szampony i ani jednej odżywki, bo te, które używałam były dobre, ale jakoś nie zmieniły mojego życia w tym roku :)

Pierwszy wyróżniony przeze mnie szampon to Mleczna kąpiel, szampon na bazie serwatki mlecznej z łopianem - szampon bardzo łagodny, nie podrażniał skóry głowy, włosy po nim były bardzo ładne, lejące.

Drugi szampon, ale ten, który skradł zdecydowanie moje serce to wegańska formuła Sessio odżywczy szampon mango i pietruszka. O, jak ten szampon pięknie pachnie... To jest mój ulubiony zapach mango :) Dodatkowo szampon pięknie się pieni, jest łagodny dla skóry głowy, jest po nim ładny skręt, nie przeciąża włosów, nie puszy, nie tłuści. Mój szamponowy ideał :)

Trzeci wyróżniony szampon to taniutki szampon łopianowy od Green Pharmacy - dobrze oczyszczający, ziołowy szampon. Po nim muszę nałożyć więcej odżywki, aby nie zrobiły siana, ale szampon jest dla mnie bardzo łagodny.



Twarz - w tej kategorii mam dużo ciekawych produktów, które odkryłam w tym roku

Do mycia twarzy używam gęstego mleczka myjącego z serii A-topic - trójaktywny żel do mycia ciała. Jest to tak łagodny produkt, że używam go do mycia twarzy i zmywania makijażu.

Wyróżniłam także markę Fluff za produkty do twarzy (do ciała niekoniecznie się u mnie sprawdziły) - przede wszystkim całkowicie zmienił mój rytuał pielęgnacyjny balsam do demakijażu i pianka do mycia twarzy - to są bardzo innowacyjne produkty, dzięki którym mycie twarzy to czysta przyjemność.
Kolejny genialny produkt do demakijażu to chusteczki węglowe od L'Biotica, które są bardzo mocno nawilżone i genialnie zmywają nawet bardzo mocny makijaż.
Z kategorii toników najlepiej się u mnie spawdził ten z Eo Laboratorie - super działanie nawilżające, skład, zapach i przyzwoita cena. Z kolei z hydrolatów niezmiennie u mnie króluje ten lawendowy od NaturalMe.

Po od oczy najlepiej się u mnie sprawdził bardzo lekki, ale świetnie nawilżający krem z owocem granatu od Cosnature - z bardzo prostym i krótkim składem w niewielkiej cenie.

W pielęgnacji ust także sprawdziły się u mnie raczej te tańsze produkty, które są łatwo dostępne.

Z balsamów do ust najlepiej mi się sprawdziły klasyczne sztyfty od Eos, w tym roku o zapachu granata i ciasta brownie. Zawsze też używam balsamy do ust z filtrem - tu duże wyzwanie, bo te produkty są przeważnie okropne w smaku i bielą usta. Znalazłam jednak świetny balsam z Flos Lek o przyjemnym kakaowym smaku/zapachu, który świetnie chroni i nawilża.

Z kolei najlepszym peelingiem jest ten z Bell ogólnodostępny w każdej Biedronce :) Balsam pachnie truskawkową gumą balonową i ma bardzo mocne drobiny z łupin pestek wiśni i dobrze natłuszcza.

                                                


W tym roku poszukiwałam także dobrych maseczek w płacie, które nie będą się lepić, a przy tym nie wydam na nie milionów monet ;) Moim odkryciem są rosyjskie maseczki Cafe Mimi - ich esencja niezależnie od rodzaju bardzo nawilża i wygładza, nie lepi się, tylko wchłania do matu. Tego szukałam przy mojej tłustej skórze.

Z kolei idealnym dla mnie peelingiem jest 3 enzymy z Tołpy peeling enzymatyczny, który w 10 minut potrafi rozpuścić suche skórki, wygładzić naskórek i oczyścić pory. Cudo!



Rok 2020 był trudny dla nas wszystkich, jednak miałam więcej czasu dla siebie, na pielęgnację. Dzięki temu mogłam odkryć bardzo wiele genialnych kosmetyków. W makijażu postawiłam raczej na nowości, z uwagą wybierałam kosmetyki i kolory, nie rzucałam się na byle tanią rzecz w sklepie stacjonarnym przez liczne ograniczenia, więc buszowałam zakupowo w internecie. Nie kupowałam praktycznie nic bez uprzedniego przeczytania opinii i specyfikacji produktu.

Komentarze

Popularne posty