Zużyte w grudniu 2020

 Witajcie!

Zapraszam dzisiaj na ostatni wpis w tym roku dotyczący zużytych kosmetyków. Trochę sobie ponarzekam, bo dużo produktów się u mnie nie sprawdziło, ale znalazło się też kilka perełek.

 Pielęgnacja

 1) Konjac - kupiony w Hebe za około 16zł i niestety po około 2 miesiącach popękał i stał się kamyczkiem. Uważam, że dość szybko się zużył, choć samo mycie twarzy gąbeczką było bardzo przyjemnie i dobrze doczyszczało.

2) Odżywka do włosów Babci Agafii - bardzo rzadka konsystencja, ale dobrze wygładzała włosy i pomagała przy skręcaniu włosów. Fajna pojemność i forma saszetki - wygoda w użyciu.

3) Organic Shop żel pod prysznic mandarynka i mango

Żel organiczny bez sls i sles - jakoś w przypadku żeli pod prysznic nie zwracam na to jakoś szczególnej uwagi, bo nie mam bardzo suchej skóry i raczej żele do mycia mnie nie uczulają. Tak się złożyło, że ten żel był w bardzo dobrej promocji za kilka złotych - skusił mnie opis zapachu. Niestety żel nie pachniał ani mandarynką ani mango :( W ogóle zapach był słabo wyczuwalny, a żel był bardzo delikatny, nie pienił się specjalnie, czego akurat się po nim nie spodziewałam. Wygodna była aplikacja z pompką. Było ok, ale raczej nie wrócę do tego produktu.

4) L'Occitane szampon rewitalizujący

Dla mnie ten szampon bardzo mocno oczyszczał, chłodził skórę głowy, bo pachniał bardzo intensywnie miętą. Lubiłam go więc używać od czasu do czasu, szczególnie latem, w upalne dni. Czy warty regularnej ceny? Chyba nie do końca.

5) Ziaja kozie mleko - koncentrat młodości

Serum miało konsystencję lekkiego żelu-kremu, ale bardzo dobrze nawilżało. Używałam najczęściej jako krem na noc, bo lubię zapach koziego mleka z tej firmy - kojarzy mi się z dzieciństwem. Bardzo fajne serum, nawet do cer tłustych. W składzie też nie ma nic strasznego, więc generalnie bardzo udany produkt z tej firmy.

6) L'Occitne - pierwszy produkt zużyty z tegorocznego kalendarza adwentowego :) Lekki krem z serii aqua - bardzo przyjemny żel-krem, ale nie wiem czy skusiłabym się na pełnowymiarową wersję.

7) Herbal Care płyn micelarny z kwiatem z migdałowca

Płyn pachniał przepięknie kwiatowo, ale delikatnie. Konsystencja była przedziwna - bo niby płyn, ale taki dość gęsty, żelowaty.... Makijaż zmywał ten płyn super, ale niestety mnie trochę szczypał w oczy. Dodatkowo, trzeba było uważać, bo strasznie pluło z pompki... musiała płyn przelać do innego pojemnika. Jak dla mnie ten płyn dyskwalifikuje to, że szczypał mnie w oczy.

                                                 

8) Tołpa sebio peeling 3 enzymy - peeling miał konsystencję bezbarwnego żelu o zapachu egzotycznym, owocowym. Żelik nałożony a twarz lekko szczypał, co oznaczało, że kwasy działają, a po zmyciu cera była bardzo wygładzona, a wszelkie suche skórki rozpuszczone, pory oczyszczone. Ja byłam zachwycona tym peelingiem i z chęcią kupię go ponownie.

9) Herbal Care, żel do higieny intymnej - czystek 

Ten żel z kolei to mój ulbieniec od kilku lat, moje kolejne zużyte opakowanie.

10) The Body Shop - truskawkowa odżywka do włosów

Jakoś mnie nie przekonał ani szampon ani odżywka z tej marki. Szampon się u mnie nie spisał, bo bardzo tłuścił moje włosy, a odżywka z kolei mam wrażenie, że coś niby robiła, ale generalnie można kupić dużo tańsze odżywki od podobnym, jak nie lepszym działaniu.

11) Clinique lotion do cery suchej - miałam kiedyś ten lotion, ale do cery tłustej i był poprawny, ale ten do cery suchej to istny koszmarek. Raz, że śmierdział przeokrutnie, nawet nie umiem opisać czym (ale nie był popsuty, bo od początku miał taki zapach), dodatkowo, na twarzy robił smalec. Ja rozumiem, że do cer suchych, ale on się u mnie w ogóle nie wchłaniał, więc zużyłam go do stóp.
12) Clinique nocny krem nawilżający - jakoś mnie nie powalił specjalnie na kolana, trochę się kleił, czego nie znoszę, szczególnie w kremach na noc, bo się wówczas lepie do poduszki... Nawilżanie było porządne, tego nie mogę mu odmówić. Niby mała pojemność, ale był dość wydajny.
13) Kolejny produkt od Clinique z kalendarza adwentowego 2019 :) Tym razem maseczka nocna - bardzo fajna, gęsta, treściwa, ale dobrze się wchłaniała i bardzo dobrze nawilżała, nie obciążała mojej tłustej skóry, ani się nie lepiła. Wystarczyła odrobinka, aby rozprowadzić na całej twarzy, więc nawet na mała próbeczka ok 7ml starczyła mi na jakieś 2 tygodnie.
14) Cafe mimi - maseczka kokosowa - kokosem nie pachniała, ale jak wszystkie maseczki tej marki, uważam za najlepsze, pięknie się wchłaniała, dobrze nawilżała i wygładzała.

15) Cafe mimi - oczyszczająca maseczka z glinką i kwasami AHA 

Ta maseczka z kolei delikatnie oczyszczała, raczej nie zauważyłam jakiegoś działania kwasów, raczej delikatnie oczyszczenie i nawilżenie. Maska była bardzo wydajna, pojemniczek używałam około roku...


16) Eos - balsam do ust z granatem - bardzo dobry balsam o słodkim zapachu owocowym, uważam, że to jedne z lepszych balsamów do ust na rynku (ale tylko te w sztyfcie) bez oleju rycynowego i parafiny, które faktycznie nawilżają usta.

17) L'biotica węglowe chusteczki do demakijażu 

Te chusteczki były genialne! Bardzo mocno nasączone, można było nimi faktycznie wykonać demakijaż twarzy i oczu, nawet przy dość grubej warstwie... Chętnie kupię je ponownie.

18) Cafe mimi kolejna maseczka w płacie tym razem z awokado - bardzo dobra, nie widzę między nimi większych różnic.

19) L'Occitane - masełko shea o zapachu pomarańczy

Niby malutkie masełko, bo tylko 20g, ale było bardzo wydajne, bo naprawdę odrobina wystarczyła do nawilżenia stóp, regeneracji suchych dłoni, jako maska na noc. Genialny produkt o pięknym zapachu naturalnej gorzkiej pomarańczy. Już kupiłam ponownie, w nowej linii zapachowej (bo to masełka z edycji limitowanej).

20) Fluff matujące mleczko do twarzy

Było to niby serum, ale konsystencja mleczka bardziej mi to przypominało lekki krem niż serum. Jako, że ten produkt lekko się lepił i lubił zostawić zielonkawą warstwę, używałam go pod makijaż i do tego celu sprawdził się dobrze. Mleczko nie sprawiało, że cera była matowa, ale dobrze nawilżało i nie zapychało. Zapach dość przyjemny, świeży, herbaciany.


Makijaż 

Z tej kategorii zużyłam tylko dwa produkty, które mi akurat nie przypadły do gustu. Korektor z L'Oreala był bardzo gęsty i ciężko wyglądał pod okiem, zbierał się w zmarszczkach, generalnie po kilku godzinach oddzielał się od podkładu, dla mnie wyglądał nieestetycznie, mimo, iż dawałam go naprawdę niewiele. Z kolei wosk do brwi z Bell nie miał u mnie żadnego zastosowania, bo ani nie barwił brwi, nie ujarzmiał włosków. Nie robił generalnie nic...



To już wszystko, co udało mi się zużyć w tym roku!


Komentarze

Popularne posty