Zużyte w listopadzie 2020

 Witajcie,

Zapraszam na comiesięczny przegląd zużytych przeze mnie kosmetyków. Wyrzuciłam trochę przeterminowanych kosmetyków do makijażu i manicure, a także sporo zużytych produktów do pielęgnacji. Ja naprawdę to wszystko sama zużywam :)

 

Makijaż

1) Lakiery do paznocki Wet n' Wild w odcieniu E7311 Pretty Peas, Essence żelowy lakier w odcieniu 67 love me like you do i Golden Rose Wow w odcieniu nr 99

Przyszedł już czas, aby pożegnać się z lakierami, które naprawdę długo mi służyły. Lakier z Golden Rose - seria wow jest moją najmniej ulubioną, ale jak chcę poszaleć z kolorem, to wiem, że za niewielkie pieniądze znajdę, to czego szukam. Z kolei lakier z wet n' wild i Essensce są świetnej jakości - u mnie trzymają się spokojnie tydzień, jeśli dobrze przygotuję płytkę paznokcia i nałożę dobry top.

2) Ingrid baza pod cienie - uważam, że jest to najlepsza baza w najniższej cenie. Na mojej tłustej powiece w odpowiednich warunkach utrzyma się o godzin. Jedyny minus - szybko wysycha w słoiczku.
3) Bell Hypoalergenic Long Lasting Drop Make-up w odcieniu 04 Vanilla - fluid jest ok, bardzo małe i poręczne opakowanie dla osób, które dużo podróżują. Podoba mi się kolor,płynna konsystencja, dobre krycie. Będzie idealny do cer normalnych, mieszanych, przy mojej mocno przetłuszczającej dość szybko się wyświeca.

4) Golden Rose Soft Matte Creamy Lip Color w odcieniu nr 106

To jest świetna pomadka, wg mni bardzo przypomina Soft Matte Lip Cream od Nyx. Kolor 106 był pięknym ciepłym cielistym kolorem. Sama pomadka nie zastyga na beton, ale daje piękne satynowe wykończenie, lekko zastyga, ale pozostawia ślady. Dzięki temu, że nie zastyga, nie wysusza i można ją spokojnie dokładać w ciągu dnia. Z chęcią jeszcze wrócę do tej pomadki.

5) Wibo banana powder - to moje kolejne zużyte opakowanie. Lubię ten puder, bo jest lekki, ładnie wygląda na skórze, no i ładni pachnie :)
6) Clinique błyszczyk w odcieniu Air Kiss - ten błyszczyk znalazłam w kalendarzu adwentowym i był ok, ładnie nawilżał, długo siedział na ustach, ale kolor nie do końca mój, bo bardzo jasna perełka...
7) Golden Rose matująca baza pod makijaż - jakoś nie mogę się przekonać do baz pod makijaż, bo u mnie nic nie robią, ani nie przedłużają makijażu jakoś spektakularnie. Ta baza lekko matowiła skórę i zakrywała pory, ale nie zauważyłam jakiegoś mocnego przedłużenia trwałości makijażu.

Pielęgnacja

 1) Garnier Fructis Papaya hair food - maska do włosów

O, jak ta maska pięknie pachniała owocami egzotycznymi, bajka :) Działanie też było niczego sobie - maska była bardzo uniwersalnym produktem, stosowałam ją na wiele sposobów. Opakowanie 400 ml, mimo moich półdługich włosów starczyło mi na kilka miesięcy, bo maska jest dość gęsta. Generalnie chętnie do niej wrócę.

2) Face Boom maska algowa - fajny gażdżet - produkt na raz do domowego spa. Sama maska ok, bardzo przyjemna, ale nie kupiłabym ponownie.
3) Green Pharmacy szampon do włosów z łopianem - to był bardzo dobry szampon do mocnego oczyszczania, ale jednocześnie nie podrażniał. Zdecydowanie szampon warty zakupu za niewielkie pieniądze.
4) Clinique smart serum - serum było ok, szału nie było, ot zostawiało ładnie nawilżoną skórę.
5) The Body Shop truskawkowy szampon do włosów - szampon przyjemnie pachniał, włosy były po nim pięknie błyszczce i sypkie, ale bardzo szybko się też przetłuszczały, szybciej niż normalnie.
6) Flos Lek scrub do ust - uuuu, dla mnie ten produkt był obrzydliwy. Niestety wyrzuciłam pawie cały ze względu na okropny ulepkowaty smak i zapach - nie było to dla mnie do przejścia, a to się mi zdarza bardzo rzadko. Zdecydowanie wolę też formę peelingu do ust w sztyfcie.
7) Bielenda maseczka skin shot z cytryną juzu - maska była ok, dodatkowe serum mocniej odżywiło skórę, ale bardzo się wszystko lepiło po użyciu, co jest moim problemem z maskami w płacie...
8) Perfecta maseczka z witaminą c - ta maseczka była dziwna, bo niby nawilżająca, ale dość bogata, raczej do cery suchej. Ogólnie nie wywarła na mnie wrażenia, bo też nie zauważyłam jakiejś wielkiej różnicy.
9) NaturalMe hydrolat lawendowy - ten hydrolat to u mnie hit, kupuję opakowanie za opakowaniem. Zapach lawendy jest tu delikatny, nienachalny, sam hydrolat świetnie koi i nawilża.
10) Bielenda serum do twarzy z zieloną glinką - serum było w formie lejącego się żelu o zapachu róży. Bardzo przyjemna konsystencja, ja używałam jako bazy pod makijaż - w tym celu idealnie się sprawdzała. Świetnie nawilżała, ale czy matowiła - raczej nie.
11) Woda Kewra - kolejny tonik, którego zużyłam już kolejne opakowanie, nawet nie zliczę już które.... Świetna alternatywa dla toniku za dosłownie kilka złotych w bardzo dużej pojemności w szklanej butelce.
12) The Body Shop bananowy jogurt do ciała - konsystencja obłędna - jak prawdziwy jogurt, rozprowadza się bajecznie i szybciutko się wchłania. Jest to raczej konsystencja na cieplejsze dni. Co do zapachu to nie należał do moich ulubionych, ale też mi nie przeszkadzał.
13) Bielenda maska w płacie po opalaniu - maska ogólnie za tą cenę ok - mogę sobie wyobrazić, że fajnie łagodzi po opalaniu. Jesienią może niekoniecznie się u mnie sprawdziła ;)
14) Bielenda Smoothue cream - prebiotyczny krem do twarzy z bananem i melonem - przyzwoity krem o lekkiej konsystencji, ładnie nawilża i koi skórę. Dla mnie idealny był na noc - jednak do cer suchych spokojnie spisałby się na dzień. Dobry, za niewielkie pieniądze.
15) Cafe mimi odświeżająca maseczka w płacie - ta maska była genialna! Esenscja w maseczkach Cafe Mimi są lekkie, super się wchłaniają i co najważniejsze: nie kleją się :)
16) Yves Rocher brzoskwiniowy żel pod prysznic - lubię żele pod prysznic z tej firmy, cenię je głównie za zapachy - tak też stało się w tym przypadku. Uzależniłam się od tego zapachu - prawdziwa, świeżo rozgnieciona brzoskwinia i wcale nie czuć w tym żelu anyżu, za którym nie przepadam. Już kupiłam kolejne opakowanie :D
17) Cafe Mimi liftingująca maseczka w płacie - ta maseczka, jak poprzednia cytrusowa była tak samo dobra ;)
18) The Body Shop, krem do rąk mango - bardzo dobry krem do rąk. Zapach mango nie do końca mi w tej marce przypadł do gustu, ale w formie kremu pachniał najlepiej. Jak dla mnie to jest takie przecukrowane mango, gustuję raczej w takich rześkim, kwaśnym mango.
19) Optic żel pod oczy i na powieki - genialny żel pod oczy i na powieki dla bardzo problematycznej skóry.
20) Yves Rocher mydło w kostce mango i kolendra - taki zapach mango to ja lubię, lekko kwaśne, z nutką ziołową kolendry, która jest tu ledwo wyczuwalna i idealnie komplementuje zapach mango - generalnie bardzo fajne mydełko, dość zbite, ale przez to wydajne.
21) The Body Shop, mydełko w kostce mango - z kolei to mydełko było bardziej kremowe, ale zapach mnie rozczarował bo był bardzo słaby i mdły.

To wszystko, co udało mi się zużyć.

Komentarze

Popularne posty