Zużyte kosmetyki w maju 2023

Witajcie,

 W maju zużyłam więcej kosmetyków do makijażu niż do pielęgnacji :) to na odwrót niż zazwyczaj... Jeśli jesteście ciekawi, co udało mi się zużyć w tym miesiącu, a nie było tego jakoś dużo, to zapraszam do dalszej lektury.

 

Makijaż

Junika korektor rozświetlający w odcieniu 03 Biscuit?  Risk it! - dobry, lekki, rozświetlający korektor w pędzelku. Ładnie wyglądał pod oczami, nie mam do niego zastrzeżeń, chętnie kupiłabym go ponownie.


Eveline  fioletowa kredka automatyczna - chyba przyszła do mnie popsuta, bo dość nieładnie pachniała i rozwarstwiała się trochę przy nadkładaniu. Ze względów higienicznych ją niestety musiałam wyrzucić, a szkoda, bo kolor miała naprawdę ładny. Raczej z tej serii ni kupię już kredki, bo jakościowo to przepaść między tą serią a Variete.
Claresa False Lash Efect - po nazwie nigdy bym nie zgadła, że tusz daje efekt sztucznych rzęs, raczej bardzo delikatny efekt. Szczoteczka była taka jak lubię, dość mała i plastikowa, ale formuła tuszu wydawała się dość sucha, więc po niecałym miesiącu wyschła mi na wiór - nie wiem czy taki mi się po prostu trafił egzemplarz czy była już wcześniej otwierana i po prostu wyschła. Dla dalszych testów kupiłam w innym miejscu maskarę z Claresa ale też z innej serii - czy to faktycznie tak mi się trafiło czy po prostu formuły tuszu tej marki mi nie odpowiadają.

Hean CC krem w odcieniu 02 - pierwszy raz żałowałam, że skończył mi się kosmetyk do makijażu, szczególnie podkład. To jeden z moich ulubionych kosmetyków z tej kategorii. Już kupiłam kolejne opakowanie, co nie było takie proste, bo używany przeze mnie odcień jest często wykupywany na pniu... to o czymś świadczy ;)
Claresa korektor smoth maker w odcieniu 03 Vanilla - niestety ten korektor kompletnie u mnie się nie sprawdził - jest gęsty i jakiś taki gumowy.... ciężko go rozprowadzić na twarzy, nie mówiąc już o okolicy pod oczami... Brzydko wygląda na twarzy, nie wtapia się w skórę i wchodzi w zmarszczki, wygląda też dość sucho. Dla mnie duże nie. Co ciekawe korektor tej firmy z innej serii sprawdził się u mnie świetnie.

Charlotte Tilbury mini mgiełka utrwalająca makijaż - niestety mi się skończyła, a to świetny produkt, który scala makijaż i ją utrwala. Niestety w Polsce na stronie Sephora ta mgiełka jest często niedostępna. Może i dobrze, to nie będzie mnie kusić, aby ją kupić, bo do najtańszych nie należy ;)
Claresa john glow w odcieniu 04 Oriental Glam - rozświetlacz jest tani, ale bardzo przeciętny, dość mocno zbity, ma tendencję do zbrylania się - mam dużo lepsze rozświetlacze i też niekoniecznie droższe. Ten przekazałam dalej w dobre ręce.
Bell Shimmering powder - ten rozświetlacz już wyrzucam, bo jest bardzo stary. To bardzo delikatny, wręcz satynowy rozświetlacz, dla bardzo dziennego i subtelnego rozświetlenia, ale umiejętnie użyty robi robotę. Jeśli nie lubicie się więc świecić na kilometr i chcecie, aby jedynie dyskretnie rozświetlić cerę to jest to produkt dla was. Rozświetlacz ten można znaleźć w szafie Bell w Biedronce, więc jest łatwo dostępny i zdecydowanie warty wypróbowania.

Claresa Browmance w odcieniu 03 Deep Brown - jak na tak cienką kredkę do brwi to była dość wydajna, starczyła na ponad miesiąc użytkowania. Nie polubiłam jednak tej kredki na tyle, żebym chciała ją kupić ponownie. Dla mnie jest zbyt woskowa i twarda, dość słabo napigmentowana.


 

Pielęgnacja

 Hoa esencja do twarzy - różana - średni tonik do twarzy, jeśli miałam jakieś podrażnienia na twarzy to po spryskaniu mnie czasem piekło. Nie wróciłabym raczej do tego produktu.

Rose of Bulgaria krem do rąk - ten krem był bardzo przyjemny. Przede wszystkim zapach róży - bardzo intensywny, więc tylko dla fanek zapachu różanego. Sam krem bardzo lekki, świetnie się wchłaniał - taki typowy dzienniaczek do torebki lub na biurko w pracy.
Oriflame krem do stóp z woskiem pszczelim i olejkiem migdałowym - ten krem do stóp pachniał przepięknie miodowo-migdałowo, bardzo dobrze nawilżał stopy i był bardzo wydajny. Ta duża tuba 150 ml starczyła mi na jakiś rok użytkowania....
Bielenda płyn micelarny ze śliwką kakadu, jaśminem i mango - bardzo delikatny płyn, zmywał makijaż, ale z tym mocniejszym sobie już radził gorzej. Płyn pięknie pachniał, miał cudną butelkę, więc przyjemnie mi się go używało.
Garnier Botanic Therapy odżywka do włosów olejek rycynowy i migdał - mocno silikonowa i wygładzająca odżywka o bardzo ładnym zapachu. Bardzo fajny produkt, chętnie do niej kiedyś wrócę.
 
Soraya Kombucha matujący krem na dzień - to już mój drugi zużyty słoiczek tego kremu. Krem był gęsty, ale ładnie się wchłaniał, nie zostawia tłustej warstwy i cera po nim jest nawilżona, ale nie wyświeca też się po nim szybko. Krem jest świetny jako baza pod SPF i pod podkłady, dobrze się dogaduje właściwie z każdym podkładem, który posiadam. Chętnie wrócę do tego kremu, szczególnie, że w promocji kupiłam niecałe 20zł za aż 75ml produktu!
Olej z czarnuszki - bardzo wydajny olejek o charakterystycznym zapachu, który mi nie przeszkadza. Produkt dobry przy łuszczącej się skórze np. na głowie, ale przyspiesza też gojenie się wyprysków i różnych zmian na twarzy i ciele, więc dla mnie to był produkt wielofunkcyjny. Z chęcią kupię ponownie.
Potrójny żel hialuronowy - fajne serum nawilżające albo samodzielnie pod krem, ale lubiłam też mieszać z olejkiem (patrz wyżej).

To wszystko, co udało mi się zużyć w maju!

Komentarze

Popularne posty