Zużyte w listopadzie 2023

 Witajcie,

 Zapraszam dzisiaj na przegląd zużytych produktów, które udało mi się wykończyć w listopadzie. Wyrzuciłam sporo zużytych i starych kosmetyków do makijażu, trochę zaś mniej kosmetyków pielęgnacyjnych. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do dalszej lektury.

Makijaż

 Eveline Variete - bardzo fajny tusz, z wygiętą szczoteczką, ale jednocześnie zaokrągloną - dobrze malowało się nią rzęsy. Tusz nie kruszył się, ani nie rozmazywał, efekt dzienny.



 Oriflame Hypnotic Depth - najgorszy tusz z tej marki jaki miałam - strasznie się rozmazywał, już dawno tusz nie robił mi takiej pandy pod oczami. Odczekałam, bo myślałam, że trochę przeschnie, ale to też nie pomogło. Bardzo mnie to zdziwiło, bo to pierwszy tusz tej marki, który tak u mnie się nie sprawdził.

Eveline Variete Hydra loose powder - puder miał bardzo ciekawą formułę, był chłodzący, dawał efekt nawilżenia na twarzy, ale był jednocześnie matujący... Efekt chłodzenie w połowie opakowania zniknął, jakby woda zawarta w pudrze (tak w składzie jest woda) jakby wyparowała. Oryginalny produkt, wart wypróbowania, sam puder bardzo fajnie spisał się u mnie szczególnie w gorące dni.

Bel hypoallergenic matujący puder w kompakcie - świetny produkt, puderniczka ma wygodne lusterko, dla mnie idealny puder do poprawek w ciągu dnia, choć identyczny, a nieco taniej z tej samej marki tylko w beżowym opakowaniu można kupić w Biedronce.

Eveline Tea Tree korektor w odcieniu 03 - bardzo jasny jak na najciemnieszy odcień - korektor dziwnie mi wysechł... na pacynkę nie chce się nic nabierać, a używałam dosłownie kilka miesięcy. Sam w sobie korektor było ok, ładnie zakrywał i wysuszał niedoskonałości.
Kiko brązowa kredka do oczu - kolor kredki bardzo ciekawy - czekoladowy brąz lekkim połyskiem, ale bez brokatu, dla mnie to idealny odcień kredki do oczu. Formuła kredki była żelowa, zastygająca, wodoodporna, zdecydowanie warta ponownego zakupu.
Zużyłam także słynną konturówkę do ust od Charlotte Tilbury w odcieniu klasyka, czyli Pillow Talk - to była akurat mini wersja - ale bardzo wydajna. Konturówka była mięciutka, zastygająca i stanowiła świetną bazę pod pomadki, błyszczyki, ale też dobrze spisywała się jako samodzielny produkt do ust, bo była bardzo trwała.
Hean Lip Cryon - niekoniecznie u mnie się spisała ta pomadka, bo była w odczuciu dość tępa, kolor ładny, śliwkowy, ale niestety ta konsystencja troszkę mało komfortowa. Tak ogólnie nie była to zła pomadka, bo i zapach ładny i trwałość, wygodna forma - wykręcana, ale raczej do niej nie wrócę.

Real Techniques gąbka - miałam kiedyś wersję pomarańczową gąbeczki tej marki, więc spodziewałam się po niem podobnej jakości. Niestety zawiodłam się, bo uważam, że inne gąbki, nawet z biedronkowej marki są bardziej trwałe niż ta, którą mi popękała i pokruszyła się dosłownie po miesiącu użytkowania...

Claresa Hi Cover Lover korektor w odcieniu Medium - świetny kosmetyk! Długo używałam zamiennie dwóch ulubionych korektorów: Catrice Liquid Camuflage i Maybelline Age Rewind, ale ten jest równie dobry. Korektor jest bardzo płynny, co za tym idzie lekki, ale mocno kryje i jest bezzapachowy. Ląduje więc w moim serduszku jako kolejny korektor na liście do kupienia.

Paese Hydrobase under makeup - nawilżająca baza pod makijaż

Była to bardzo przyjemna baza pod makijaż, lekko chodząca, czuć było, że skóra ją wpija. Czy przedłużała makijaż? Raczej nie zauważyłam, ale zdecydowanie bardzo dobrze nawilżała i nie było mowy o suchych skórkach.


Clinique róż do policzków w odcieniu  precious posy - ten róż już miałam bardzo  długo, na pewno kilka lat (z kalendarza adwentowego) i już się tak skawalił, że nie miał już prawie pigmentu - bardzo ładny róż, idealny na co dzień, ale bardzo wydajny, bo nie zdążyłam w nim zrobić denka.


Tarte Shape Tame glow wond w odcieniu alight - ten rozświetlacz miałam w zestawie z korektorem i w sumie pełnowymiarowego produktu bym nie kupiła, bo nie przepadam za płynnymi produktami do konturowania twarzy. Rozświetlacz miał bardzo ładny kolor, dawał naprawdę fajny efekt, ale jednak nie przekonam się do płynnych rozświetlaczy.

Pat McGrath pomadka w odcieniu 1995 - pomadkę miałam z zestawu z Sephory - kolor bardzo ładny, lekko przybrudzony róż-brąz, typowy w stylu lat 90 tych. Formuła była bardzo ciekawa, bo niby pomadka w sztyfcie, ale była masełkowata i sucha jednocześnie. Pięknie rozprowadzała się po ustach, ale zastygała i trzymała się praktycznie jak matowa pomadka w płynie, z tym, że ta ładniej się zjadała. U mnie lekko przesuszała usta, więc nie sięgałam po nią zbyt chętnie. Opakowanie miała bardzo solidne, czuć, że to marka perfumeryjna.


Kobo błyszczy do ust w odcieniu Dolce Vita - byłam bardzo zadowolona z tego błyszczyku. Wszystko się tu zgadzało: kolor piękny róż, konsystencja nielepiąca się i dość trwała, mocna pigmentacja i lekki zapach, który nie przytłaczał na ustach.

Pielęgnacja 

Nuxe Bio olejek do twarzy - zużyłam w końcu, był to produkt z kalendarza adwentowego. Wystarczyła odrobinka do kremu lub na/pod krem - świetnie odżywiał cerę, ale nie powodował zapychania i był bardzo wydajny.

Sessio kremm bb do włosów - bardzo wydajny kosmetyk do włosów - tak odżywka bez spłukiwania. Zapach mango piękny, choć pod koniec już mnie trochę zmęczył. Odżywka ogólnie dobra, chętnie do niej kiedyś wrócę.
Eveline krem do stóp z 20% mocznikiem - jakoś u mnie specjalnie nie sprawdził się ten krem, był dobry, niby wygładzał, ale nie czułam jakoś świetnego nawilżenia... wersja z 30% mocznikiem była wg mnie lepsza.
Eveline Dermo revital sos - krem-żel chłodzący pod oczy - bardzo przyjemny produkt pod oczy, konsystencja lekka, żelowa, dobrze sprawdził się ten krem-żel latem, a dokończyłam jesienią :)
Eveline zapiętki złuszczające - świetna alternatywa dla złuszczających skarpet - dużo lepsze, bo tutaj działamy tylko na newralgiczny punkt na stopach - pięty.
Iwostin Purritin aktywny krem - krem był dość treściwy, więc używałam na noc jako kuracja na wypryski i w tej roli sprawdził się dobrze. Czy wrócę kiedyś do tego kremu - chyba nie.
Eveline Holo Hand odżywczy krem do rąk - malinowy  - przyjemny lekki, szybko wchłaniający się krem o zapachu dość syntetycznej, ale przyjemnej malinki. Nie rozumiem tylko idei różowego brokatu zanurzonego w kremie...
Palmolive grapefruitowy żel pod prysznic - piękny zapach świeżego różowego grapefruita. Żel gęsty, treściwy.
Skinimal skoncentrowany krem seboregulujący z 10% kwase azealinowym - bardzo dobry krem, który faktycznie reguluje sebum i w dodatku wycisza wypryski1 Genialny, chętnie do niego wrócę.
Balea oliwkowy krem do rąk - ten krem zostawiał nieprzyjemną warstwę, niezbyt przyjemnie też dla mnie pachniał, ogólnie nie był to najgorszy krem jakiego używałam, ale raczej nie kupię ponownie.
Rose od Bulgaria - woda różana - bardzo fajnie pachniała różą, dość słodko, sam tonik wyciszał skórę, a butla była duża, przez co tonik był bardzo wydajny.
Eveline C Perfection serum do twarzy - to serum mocno się kleiło, więc niechętnie, ale zużyłam - faktycznie rozjaśniało przebarwienia, więc tu plus.
To wszystko, co zużyłam w ostatnim czasie.

Komentarze

Popularne posty